Właśnie wstukałam w wyszukiwarce hasło „dzieci płaczą”. Pojawiły się obrazki i ja mogłam sama na sobie zaobserwować, co podziało się z moimi emocjami. Poczułam stres. Kiedy patrzę na te buźki skrzywione płaczem, czuję, że powinnam im jakoś pomóc.
Czuję żal, ale też robię się trochę nerwowa. No i chęć działania, żeby tylko się wypogodziły. I całkowicie rozumiem, że rodzice starają się ze wszystkich sił, aby dzieci nie płakały. To naprawdę nic przyjemnego, szczególnie wtedy, jeżeli jest to dziesiąty przypadek czarnej rozpaczy w ciągu jednego popołudnia.
W tym artykule chcę jednak napisać o tym, dlaczego czasami warto spojrzeć na płacz dziecka z trochę innej perspektywy.
Zdarza się, że dziecko płacze a my nie możemy zmienić sytuacji.
Dziecko boleśnie się uderzyło. Albo czeka go jakiś nieprzyjemny zabieg. Albo dziecko bardzo chce czegoś, co jest nieosiągalne – na przykład jechać zaraz teraz do babci, która mieszka na drugim końcu Polski. Albo żywego Smerfa.
Dzieci, szczególnie małe, przeżywają takie sytuacje całą swoją istotą. Problem w danej chwili całkowicie je pochłania. A my, jako rodzice, czujemy, że powinniśmy coś zrobić. Próbujemy uspokajać, wyjaśniać, przedstawiamy argumenty, próbujemy odwracać uwagę.
Jeżeli jednak chcesz dziecku naprawdę pomóc, spróbuj innego podejścia.
Dzieciństwo to taki czas w życiu, kiedy dziecko ma naturalną możliwość, aby nauczyć się swoich emocji. A bardzo trudno nauczyć się czegoś, czego nie mieliśmy możliwości dotknąć i przeżyć tego na sobie.
Nie można nauczyć się pływać, nie wchodząc do wody.
Kiedy mama uczyła mnie pływać, pierwszą rzeczą, którą mi pokazała, było to, że jeżeli położę się na wodzie i nie będę nic robić, nie utonę, ale będę się unosić. Nauka radzenia sobie z emocjami ma trochę wspólnego z nauką pływania. Nie sposób się tego nauczyć, jeżeli nie wejdziemy do wody. A wejść do wody, to znaczy po prostu przeżywać emocje, zanurzyć się w nich. Poświęcić im pełną uwagę. Dla nas, dorosłych, może to być trochę przerażające. Niestety w naszej kulturze radzenie sobie z emocjami bardzo często polega na tym, że staramy się robić wszystko, żeby się nie pojawiły. Tak jak byśmy wcale nie zbliżali się do wody.
Zdrowe radzenie sobie z negatywnymi emocjami nie polega na tym, aby ich za wszelką cenę unikać.
Są dorośli, którzy nie potrafią mówić o swoich emocjach, starannie je ukrywają, ale w pewnym momencie tracą nad sobą kontrolę i wybuchają gniewem, raniąc przy okazji swoich bliskich. Są także dorośli, którzy ukrywają emocje nawet sami przed sobą, co może skutkować problemami psychicznymi a nawet chorobami. Są też tacy, którzy w obliczu emocji próbują rozpraszać swoją uwagę alkoholem, słodyczami lub zakupami.
Może to wynikać z faktu, że w dzieciństwie nie otrzymaliśmy okazji, aby doświadczać swoich emocji i poznawać je. Nasze dzieci na szczęście mają szansę nauczyć się radzenia sobie z emocjami w zupełnie naturalny sposób. Jeżeli tylko stworzymy im bezpieczne warunki, aby mogły te emocje przeżywać. To znaczy – nie odrywać uwagi, nie udowadniać dziecku, że jego emocje w tym momencie nie mają sensu albo że płacz nic nie pomoże.
Wystarczy po prostu tylko być przy nim i wyrazić zrozumienie.
Tak, rozumiem, bardzo byś chciał jechać do babuni.
Wiem, to bardzo boli.
Widzę, że naprawdę się boisz.
Ten sposób wspierania dziecka w przeżywaniu emocji ma jeszcze jeden plus, trochę zaskakujący. Jeżeli tylko spróbujesz, przekonasz się o tym.
Jeżeli nie staramy się walczyć z falą emocji zalewającą dziecko, ona mija o wiele szybciej.
Dziecko wynurza się na powierzchnię, odzyskuje zdolność logicznego myślenia i możemy zabrać się razem rzeczowo za rozwiązanie sytuacji.
Jeżeli chcesz stać się mistrzem radzenia sobie z emocjami dziecka i własnymi, zapraszam do subskrypcji na listę dotyczącą materiałów dla rodziców (jest to inna lista, niż do bajek i kolorowanek). Dzięki temu będziesz otrzymywała zaproszenia na darmowe kursy, które pojawią się już wkrótce 🙂